poniedziałek, 30 lipca 2012

~



Tosty francuskie z masłem i dyniowym puree; smażone jajka z warzywami i szynką, bagietką oraz zieloną papryką; owoce (melon, jabłko, winogrona).
French toasts with butter and pumpkin puree; fried eggs with veggies and ham, baguette and green pepper; fruits (melon, apple, grapes).

sobota, 28 lipca 2012

~



Pancakes z dżemem morelowym, melonem i winogronami; pęczak z mlekiem.
Pancakes with apricot jam, melon and grapes; pearl barley with milk.

piątek, 27 lipca 2012

~



Pszenna bułka i tost francuski z fetą i pomidorem; bagietka z masłem, jajkiem i papryką; owoce (melon i winogrona).
Wheat roll and french toast with feta and tomato; baguette with butter, egg and pepper; fruits (melon and grapes).

czwartek, 26 lipca 2012

~




Smażone jajka z szynką i warzywami, bułką pszenną oraz pomidorami zapiekanymi z serem; chałka z masłem i dżemem morelowym ; owoce (melon, jabłko, winogrona).
Fried eggs with ham and veggies, wheat roll and oven-baked tomatoes with cheese; sweet bread with butter and apricot jam; fruits (melon, apple, grapes).

wtorek, 24 lipca 2012

~

Owsianka z serkiem wiejskim, wiśniami, nerkowcami i gorzką czekoladą.
Porridge with cottage cheese, cherries, cashews and dark chocolate.


Mama mnie zapewnia, że na początku sierpnia znajdę jeszcze u nas wiśnie. Ale ja wolę nie ryzykować i zjeść tę owsiankę (którą planuję na lato od grudnia!) już dziś, w dzień wyjazdu. Smakuje świetnie, a myśl, że za 7 godzin będę siedzieć w samolocie i lecieć do Egiptu udoskonala jej smak jeszcze bardziej. Jutro już śniadanie zjem tam... I pojutrze, i przez następne 14 dni (w sumie 15 śniadań, bo 14 noclegów).
Wracam w środę za dwa tygodnie, na pewno z nowym śniadaniem, mam nadzieję, że z tamtejszymi owocami, których pewnie znowu nawiozę kilogramami, tak jak rok temu. W końcu po coś zostawiłam te kilkanaście kilo wolnego miejsca w bagażu ;).
Aha, i mam ambitny plan, by robić na wyjeździe zdjęcia śniadaniom. Niczego nie obiecuję, ale może wrócę z piętnastoma śniadaniami, może tylko z kilkoma i tylko kilka uzupełnię, a może nie uda mi się sfotografować niczego.
Ściskam, żegnam i do zobaczenia za dwa tygodnie! :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

~


Kasza jaglana z mlekiem sojowym, masłem orzechowym, wiśniami i kardamonem.
Millet with soy milk, peanut butter, cherries and cardamon.


Jakiś tydzień (może półtora) temu kupiłam słoik masła orzechowego. Od razu przełożyłam 1/3 do małego słoiczka z myślą o wyjeździe do Egiptu, bo być może będę chciała tam biegać, a wczesnym rankiem raczej nikt mnie na śniadanie nie wpuści ;). Reszta miała mi wystarczyć do końca pobytu w Polsce. I wystarczyła(by), ale masło skończyło się 3 dni temu. Te 3 dni jakoś przetrwałam, ale dziś, dodając do jaglanki wiśnie i kardamon*, czegoś mi po prostu zabrakło. Otworzyłam szafkę i zobaczyłam nerkowce oraz pistacje. I masło orzechowe w miniaturowym słoiczku... Silna wola pękła, wzięłam łyżeczkę i dodałam. Nie jedną, co najmniej dwie. Czubate!
I z tego właśnie powodu za chwilę wybieram się do jedynego wrocławskiego Marks&Spencer po masło orzechowe. Może skoro zjadam je w takim tempie, to do Egiptu wezmę całe 340 g...

*Pomysł na połączenie wiśni i kardamonu podrzucił mi kolega (nie ten od zakalcowatych kakaowych placków, inny ;)) tekstem: Weź zrób może jakąś konfiturę czy coś! Widziałem w internecie przepis na konfiturę wiśniową z kardamonem...
Odpowiedziałam, że połączenie brzmi ciekawie i na pewno wypróbuję. Co z tego, że w innej postaci ;)
A kolegę z tego miejsca pozdrawiam i dziękuję za pomysł, bo smakowało świetnie!

niedziela, 22 lipca 2012

~

Kakaowe pancakes z bananem, serkiem wiejskim i poziomkami.
Cocoa pancakes with banana, cottage cheese and wild strawberries.


Kolega ostatnio zapytał mnie: czy jak robisz pancakes kakaowe, to też wychoodzą ci się zakalce?
Odpowiedziałam uniesieniem jednej brwi, a potem zapytałam, czy smaży na dużym ogniu i krótko, czy na małym i długo. Odpowiedział, że to pierwsze...
Myślałam, że to jest powód, jednak mi również ostatnio wychodzą kakaowe zakalce, chociaż smażę zdecydowanie długo i na prawie najmniejszym ogniu. Ale to ma swoje plusy - wychodzi mi takie trochę brownie z patelni :).

sobota, 21 lipca 2012

~




Naleśniki z ricottą, kurkami i bazylią, borówki. 
Crepes with ricotta, chanterelle mushrooms and basil, bilberries.

Chyba mam kolejne ulubione naleśniki ;). Może dlatego, że tak kocham ricottę, może dlatego, że zaczęłam smażyć grubsze naleśniki niż do tej pory, a może po prostu dlatego, że to mój debiut z tymi wyśmienitymi grzybami :)
W sumie naleśniki niby są wytrawne, ale ricotta sama w sobie jest słodka, odrobina pieprzu jeszcze to potęguje, więc koniec końców naleśniki są wytrawne, ale na słodko :).
W każdym razie - już czekam na rychłą powtórkę!

piątek, 20 lipca 2012

~



Domowy chleb pełnoziarnisty z awokado, jajkami sadzonymi, czerwoną papryką i gorzką czekoladą, czerwone porzeczki.
Homemade wholemeal bread with avocado, fried eggs, red pepper and dark chocolate, red currants.

Jak obiecałam, tak zrobiłam :) I nie odgapiłam! W końcu planowałyśmy razem zrobić te kanapki, ale jedyną przeszkodą był brak awokado w Rybniku ;).

czwartek, 19 lipca 2012

~



Omlet kaiserschmarren z cukrem pudrem, naturalnym jogurtem sojowym i syropem klonowym.
Kaiserschmarren omletette with castor sugar, natural soy yogurt and maple syrup.


Wykorzystałam ostatnie 2 wiejskie jajka do omleta. Różnica między jajecznicą z "trójek" a z wiejskich jaj jest kolosalna, byłam więc ciekawa, czy tyczy się to również omletów.
Nie przeliczyłam się, był znacznie lepszy :) A jaki żółty!

środa, 18 lipca 2012

~


Owsianka z mlekiem sojowym waniliowym, jabłkiem, borówkami i nerkowcami, kawa.
Porridge with vanilla soy milk, apple, bilberries and cashews, coffee.

Dziękuję bardzo za odpowiedzi ws. książek pod wczorajszym wpisem :). Dziś lub jutro wyruszam na objazd bibliotek!
A co do dzisiejszego śniadania to... chyba mam nowe ulubione owoce - borówki. A jakie sezonówki Wy najbardziej darzycie miłością? :)

wtorek, 17 lipca 2012

~


Jogurt naturalny z muesli, czekoladowymi płatkami Fitness i jabłkiem duszonym z cynamonem.
Natural yogurt with muesli, chocolate Fitness flakes and apple stewed with cinnamon.

Pisałam o Igrzyskach Śmierci, pisałam o W Pierścieniu Ognia, przeczytałam jedno i drugie, a potem wzięłam się za ostatnią część trylogii, czyli Kosogłosa. 
O ile pierwsza i druga część były dla mnie tak samo dobre, o tyle z opinią na temat trzeciej zgadzam się z większością czytelników - jest znacznie gorsza. Fakt, bardziej sentymentalna, bardziej krwawa, ale jednak... Czytałam ją przez 2 tygodnie, a to (nawet jak na mnie!) bardzo długo. Pomimo, że ja nawet książki, które bardzo mi się podobają, czytam przez tydzień - tak było chociażby z Harrym Potterem ;).
Z zakończenia jestem średnio zadowolona. Z jednej strony chciałam, by CI (nie chcę wymieniać po imionach) przeżyli, ale z drugiej strony było to trochę zbyt smutne, choć z trzeciej - nie czekałam na full happy end takiej trylogii.

Teraz mam inny problem. Co czytać. Nie lubię chodzić do biblioteki z myślą "coś dla siebie znajdę", bo zwykle, owszem, znajduję, ale po 40 minutach chodzenia między półkami (bibliotekarki zaczynają już na mnie podejrzliwie zerkać...) i zwykle potem czytam daną książkę przez 2-3 tygodnie, bo okazuje się jednak nie aż tak fajna, jak myślałam.
Wobec tego wypożyczyłam książkę Wojciecha Cejrowskiego pt.: Gringo wśród dzikich plemion, ponieważ bardzo lubię sposób, w jaki prowadzi swój program telewizyjny, i liczyłam na to, że tym samym stylem pisze. Nie przeliczyłam się, książka jest ciekawa i zabawna, ale nie ma tego czegoś, co wciąga, przez co nie można się oderwać i (jak na razie) nie doszłam jeszcze do połowy, a minęły już 4 dni.
A za chwilę jadę na wakacje, 4 godziny w samolocie! Muszę mieć ze sobą coś ciekawego.

PS
Podziwiam tych, którym chciało się to czytać, bo dziś wyjątkowo się rozgadałam :).

poniedziałek, 16 lipca 2012

~


Chleb pełnoziarnisty z jajecznicą / z serkiem wiejskim, cynamonem i czereśniami.
Wholemeal bread with scrambled eggs / with cottage cheese, cinnamon and cherries.


Wczoraj była akcja: pizza.
Nie taka zwykła, tylko z jajkiem. A jak z jajkiem, to pieczona na dwa razy.
Najpierw upiekładm zwykłą z pieczarkami, szynką i serem dla dziadków, a potem swoją. Pierwsze pieczenie za mną, wyciągnęłam więc blachę rękawiczkami i wbiłam jajo.
Chwyciłam, chcąc włożyć z powrotem do piekarnika, podniosłam i... zorientowałam się, że nie założyłam rękawiczek.
Bolało. Będą blizny, bo sparzenia zawsze zostawiają u mnie ślad...
Ale i tak warto było, chociaż jedząc pizzę, po każdym gryzie musiałam zanurzyć ręce w misce z lodowatą wodą ;).

sobota, 14 lipca 2012

~



Naleśniki z serkiem wiejskim / ricottą i jabłkiem duszonym z cynamonem, kawa.
Crepes with cottage cheese / ricotta and apple stewed with cinnamon, coffee.

Rano była kromka chleba z masłem orzechowym i miodem, bieg, po drodze zgubienie się przy Odrze (wiedziałam, że dobiegnę do docelowego mostu, ale nie wiedziałam, że minę po drodze inny i zgłupiałam, gdy dobiegłam do tego niespodziewanego z myślą, że jestem u celu i zobaczyłam, że to nie ten ;)), jeden OGROMNY podbieg (nawet na Śląsku po takim nie biegłam) i powrót z połowy drogi powrotnej do domu tramwajem, bo zaczynam biegać rozsądniej, a gdybym pobiegła do końca, to wyszłaby kolejna dziesiątka w tym tygodniu.
Potem były jedne z najlepszych do tej pory naleśników (grube, chrupiące, z ulubionymi serkami) i z tego wszystkiego chyba zaraz pojadę do Lidla po kolejną porcję ricotty. Co by się nie powtarzać na śniadaniowym blogu, od dziś będę także jadła takie wykwintne obiady ;).
A wracając do biegania i nawiązując do Queen... ostatnio zaczęłam z nimi biegać, wcześniej ich utwory nie wydawały mi się odpowiednie do tego sportu. Szybko zmieniłam zdanie, a teraz moje ulubione dwie ulubione piosenki na kryzysowe momenty to Don't Stop Me Now (chyba nie muszę mówić dlaczego), wybrane niegdyś najlepszą piosenką na drogę, oraz The Show Must Go On. Słuchając tej ostatniej myślę, ile przeciwności losu musiał przetrwać wokalista zespołu, a moim jedynym aktualnym problemem jest przebiegnięcie, dajmy na to, jednego kilometra. Pikuś, prawda?

czwartek, 12 lipca 2012

~



Kluski lane na mleku z cukrem i jagodami.
Sweety milky soup what I call 'muggy noodles' - quick string like eggy noodles straight from a mug which I served with blueberries.


Lekkie śniadanie po jednodniowej grypie jelitowej...
Podobno morele są zdradliwe. Dowiedziałam się tego od dwóch osób, szkoda tylko, że po fakcie.

wtorek, 10 lipca 2012

~



Wholemeal bun with rhubarb, apple and crumble; cottage cheese, apricots.

Pomimo, że są wakacje, lubię tak czasem odgrzać sobie w mikrofali drożdżówkę zrobioną jakiś czas wcześniej ;)

Od soboty jestem we Wrocławiu, wróciłam w trybie ekspresowym, ponieważ dzień wcześniej dowiedziałam się, że... idę z tatą na koncert Queen.
Byłam bardzo sceptycznie nastawiona do Adama Lamberta, jednak niesłusznie, ponieważ moim (i nie tylko moim) zdaniem świetnie dał radę. Nigdy nikt nie będzie lepszy od Freddiego, ale skoro zespół zaprosił Adama do tournee (a warto dodać, że Lambert już kiedyś śpiewał z Queen), to chyba jest ku temu jakiś powód?..
Na początku byłam przy scenie, jednak było tam słabe nagłośnienie (chodzi o jakość, nie głośność ;)). Teleportowaliśmy się więc na środek stadionu (który, notabene, widziałam po raz pierwszy ;)) i było znacznie lepiej, a i widok nienajgorszy. Poza tym były telebimy. 
Telefon taty niestety nie dał rady robić dobrych zdjęć temu, co działo się na scenie, więc wstawiam fotki jego znajomej (pierwsze 4), która, jak się potem okazało, była po przeciwnej stronie stadionu, więc widziała całe show z niemal tej samej perspektywy co my :). 
Tato mówi, że koncerty mają na celu przekonać ludzi do danych muzyków (bardziej lub w ogóle). 
Do Lamberta się przekonałam, Queen zaczynam darzyć coraz większą miłością (choć słuchałam i lubiłam ich już wcześniej, oczywiście). 
Enjoy :)

*aby powiększyć zdjęcie, wystarczy kliknąć.










Ostatnie zdjęcie zrobione było podczas piosenki We Are the Champions. Prawie ostatniej, bo ostatniej przed bisem. 
Na sam koniec Lambert wraz z May'em i Taylorem zaśpiewali The Show Must Go On
Wrażeń po niej chyba nie muszę opisywać...

poniedziałek, 9 lipca 2012

~

Okej, wiem, że to późna godzina na śniadanie, ale wstałam dziś z planem biegania wcześnie rano.
I wstałam, o 5.30, zjadłam pierwsze śniadanie...

Chleb razowy z masłem orzechowym, maliny i poziomki.
Wholemeal bread with peanut butter, raspberries and wild strawberries.

...i poszłam. Przebiegłam swoją stałą trasę na 10.73 km ze znacznie gorszym czasem niż zwykle, ale wiem przynajmniej dlaczego (3-tygodniowa przerwa od biegania, poranny ból brzucha, niecałe 5 godzin snu przed tymże biegiem, prażące słońce i bieg pod wiatr, choć na dwa ostatnie nie mam i nigdy nie będę miała wpływu).
Bardziej przeraża mnie jednak perspektywa ponownej przerwy, tym razem 2-tygodniowej, kiedy chwilowo "porzucę" także blogi. W końcu nie będę biegać po Egipcie... a laptopa brać nie będę.

W każdym razie wróciłam rano z biegu, wsunęłam kawałek sernika na zimno...


...któremu nie mogłam się oprzeć, wypiłam mrożoną kawę (z solidną dawką kofeiny) i... zasnęłam na niemal 4 godziny. Chyba następnym razem lepiej wyśpię się przed porannym bieganiem.

A po pobudce, około południa, zjadłam kolejny kawałek sernika i prawdziwe śniadanie, które było jednocześnie trzecim posiłkiem w ciągu dnia... No, ale pierwszy raz mi wyszło tak, jak powinno (Sylwia, miałam się chwalić ;)), więc wstawiam. Miłego dnia :).

Placki z serka homogenizowanego z brzoskwinią (w środku), cynamonem, jogurtem i migdałami.
Pancakes made of homogenised cheese with peach (inside), cinnamon, yoghurt and almonds.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...