niedziela, 30 września 2012

~


Jajecznica* na maśle z bazylią; chleb graham z babciną pastą makrelową; gruszka.
Scrambled eggs (fried on butter) with basil; graham bread with my grandma's mackerel paste; pear.

*Z jajek od kurek zielononóżek :) Dostałam dosłownie 5 malutkich sztuk od sąsiadki, ale oszczędzam, bo smakują jak wiejskie. Albo nawet lepiej!

sobota, 29 września 2012

~



Naleśniki z ricottą i cynamonem / nutellą / szynką, serem żółtym, ketchupem i bazylią.
Crepes with ricotta and cinnamon / nutella / ham, cheese, ketchup and basil.

Jak ja dawno nie jadłam nutelli! Fajnie jest przypomnieć sobie smak naleśników, kojarzonych wyłącznie z czasami podstawówki.
Doładowana energią, pędzę na spotkanie BBL. :)

piątek, 28 września 2012

~


Budyniowa owsianka z mlekiem sojowym, gruszką, świeżymi orzechami włoskimi i babcinymi powidłami śliwkowymi.
Pudding oatmeal with soy milk, pear, fresh walnuts and my grandma's plum butter.

Czy ktoś czasem słucha tego reggae, które tu wrzucam? :)

wtorek, 25 września 2012

~



Sandwich (z chleba graham) z awokado, mozzarellą, pomidorem i ziołami, podany z awokado i ricottą; truskawki; kawa.
Graham sandwich with avocado, mozzarella, tomato and herbs, served with avocado and ricotta; strawberries; coffee.


Mam chyba okres ponurych przemyśleń przeplatanych z bezgranicznie dobrym humorem...

poniedziałek, 24 września 2012

~



Serek wiejski z mrożoną gruszką i masłem orzechowym; chleb graham; kawa.
Cottage cheese with frozen pear and peanut butter; graham bread; coffee.

Chcę już wakacje, ale nie chcę, by ten rok szkolny się kończył.
I jak tu dogodzić?

PS
Dziś kolejny mały jubileusz - 300. post :)

niedziela, 23 września 2012

~




Jajecznica (na maśle); domowy chleb razowy z polędwicą i serem żółtym; pomidor z bazylią.
Scrambled eggs (fried on butter); homemade wholemeal bread with chicken fillet and cheese; tomato with basil.

Po krótkim śnie spowodowanym wieczornym rozwiązywaniem matematyki (aż do momentu, gdy mózg zaczął odmawiać posłuszeństwa...) fajnie jest zjeść razem niedzielne śniadanie. W trójkę. :)

sobota, 22 września 2012

~


Przed treningiem / Before training: 
Naleśniki z ricottą i malinami.
Crepes with ricotta and raspberries.




Po treningu / After training: 
Jabłko i gruszka z cynamonem i masłem orzechowym pieczone w drożdżowym cieście; maliny,
Apple and pear stuffed with peanut butter with cinnamon and wrapped in yeast dought; raspberries.

Wstaję o 7 w sobotni poranek, smażę miniaturowe naleśniki przegryzając kromką chrupiącego chleba. Nadziewam ricottą, jem, zakładam buty biegowe i wyruszam bardzo daleko, bo aż na drugą stronę ulicy. Na stadion, na poranek z BbL :).
Biegamy, jemy razem śniadanie, robimy referat na biologię, jemy sernikobrownies (chociaż od wczorajszego wieczoru nie ma już ponad połowy), robimy matmę, matmę i matmę, a następnie gadamy o byle czym. Bo pomimo tego, że zdecydowanie jesteśmy mózgami ścisłymi, to trzeba sobie zrobić przerwę w tym maratonie matematycznym ;). Tym razem jednak uprzedziłam, by wzięła piżamę. By nie było nieoczekiwanej powtórki z rozrywki (a raczej problemu ze zbytnim zmęczeniem pomatematycznym, by dotrzeć późnym wieczorem do domu ;)).

czwartek, 20 września 2012

~


Owsianka z serkiem wiejskim, gruszką, świeżymi orzechami laskowymi i wiśniową czekoladą ritter.
Porridge with cottage cheese, pear, fresh hazelnuts and cherry ritter chocolate.

Jak ja uwielbiam ten czas, kiedy jest seson na świeże orzechy laskowe i włoskie 

wtorek, 18 września 2012

~



Tarta jabłkowa z serkiem wiejskim, kawa.
Apple tart with cottage cheese, coffee.

Za dużo sprawdzianów, za dużo myśli, stresu, książek leżących na biurku, a do tego samotne buty biegowe leżące w kącie pokoju... To wszystko przyczyniło się do tego, że wczoraj spontanicznie wybiegłam na 5 km po osiedlu. Czas o niecałą mnutę gorszy od życiówki na tym dystansie i chociaż nie jest to z pewnością fenomenalny wynik (nawet chwalić się nie będę...), to i tak było zbyt szybko i zbyt bezmyślnie jak na pierwszy bieg po miesięcznej przerwie po kontuzji, tym bardziej, że kontuzja nie została dobrze wyleczona. Kostka bolała z każdym krokiem... Ale jeśli będę w stanie biegać dalej, to będę biegać. Nie dam się, za długo trwa już ta przerwa, nie wytrzymuję już, a jeszcze oliwy do ognia dolał wczorajszy maraton rozpoczynający się i kończący po drugiej stronie ulicy mojego domu.
Kiedyś wystartuję razem z nimi w 30-którymś maratonie wrocławskim, przebiegnę trasą po części moją codzienną, a po części tą, o której marzę od dawna, ale jest mi po prostu tam za daleko. I będę się cieszyć wraz z innymi debiutantami, ale póki co... Pozostaje mi odliczać tylko do tego niezdefiniowanego kiedyś.

niedziela, 16 września 2012

~


Tosty francuskie (z domowego chleba graham) z serkiem wiejskim, truskawkami i miętą.
French toasts with cottage cheese, strawberries and mint.

Masło orzechowe zbliża ludzi.
Dowodem na to moje, dopiero co wymyślnone stwierdzenie jest fakt, że wczoraj umówiłam się z Alą z bloga lovely mornings, która przyjechała do Wrocławia na zawody szermierskie, a ja jej to masło dowiozłam, ponieważ nie miała możliwości jechać do naszego jedynego sklepu M&S. I gdyby nie to masło, to nie spędziłabym bardzo przyjemnego czasu w McDonald's przy lodach, kawie i bardzo miłej osobie, z którą niemało mnie łączy :). Dziękuję więc bardzo (i Ali, i masłu - za bycie pretekstem do spotkania ;)), mam jednak nadzieję, że jeszcze nie raz się zobaczymy!

sobota, 15 września 2012

~



Kokosowo-malinowe pancakes z twarożkiem i (dodanym później) syropem klonowym.
Coconut-raspberry pancakes with cottage cheese and (added later) maple syrup.

Wczoraj wieczorem zauważyłam, że w czwartek, zamiast opublikować post z jadłospisem, dodałam go do roboczych. Zapraszam więc na my set :).

czwartek, 13 września 2012

~



Owsianka z serkiem wiejskim, babcinym dżemem jabłkowym, masłem orzechowym oraz mrożonymi: malinami i porzeczkami.
Porridge with cottage cheese, my grandma's apple jam, peanut butter and frozen: raspberries and currants.

Pisałam tutaj, że we wtorek idę do lekarza sportowego z kostką... no, prawie się nie pomyliłam, bo u lekarza byłam wczoraj i na wczoraj miałam termin od początku ;). Poszłam do niego z wielką nadzieją, bo przecież jak lekarz sportowy, to nie dość, że zna się na rzeczy, to na pewno zrozumie, jak bardzo zależy mi na progresie i że nie chcę mieć półrocznej przerwy w treningach.
Zaczęło się ciekawie, bo kolejka do jego gabinetu była 7-osobowa, a lekarz jakiś czas wcześniej wyszedł i nie wrócił. Nie wracał długo, mama pytała na recepcji o co chodzi, ale tam powiedzieli jej, że lekarz jest w gabinecie... Gabinet był otwarty, a w gabinecie pusto, więc czekaliśmy i czekaliśmy...
W końcu się zjawił. Udało nam się wejść przed innymi, którzy szli "na kontrolę" i dowiedziałam się, że ponieważ chodzić mogę i noga nie jest spuchnięta, to zapewne jest to uraz tkanki miękkiej, jednak skierowanie da mi na rentgen (który przecież wykrywa urazy tkanki twardej, od miękkiej jest usg).
Na pytanie, czemu nie da od razu skierowania na usg, skoro chodzić mogę, a kiedy rentgen niczego nie wykryje (a nie wykryje na pewno), to na następnej wizycie, która odbędzie się za miesiąc, dostanę skierowanie na usg, a kolejna wizyta będzie znowu po miesiącu (i tak w nieskończoność... albo przynajmniej do wiosny) lekarz odpowiedział, że najpierw należy sprawdzić, czy nie ma urazu tkanki kostnej... Jakby to, że chodzę już praktycznie bez problemu, nie było wystarczającym dowodem na to, że z kośćmi jest wszystko w jak najlepszym porządku.
Gdy poprosiłam o zwolnienie z wf-u, a konkretne pytanie brzmiało: "kto mi może wypisać zwolnienie?", lekarz powiedział "mama". W tym momencie mama pękła ze śmiechu i powiedziała, że chyba pan żartuje... Suma sumarum dostałam zwolnienie na miesiąc, choć termin został także rzucony ot tak, przez mamę.
Cóż za kompetencja.

środa, 12 września 2012

~




Biszkoptowe omlety z babcinym dżemem jabłkowym i mrożonymi porzeczkami; kawa.
Sponge omelettes with my grandma's apple jam and frozen currants; coffee.

Na zdjęciach widoczna jest książka, którą dopiero co skończyłam i która jest właściwie pierwszą o tematyce stricte afrykańskiej.
A ściślej, książka skupia się wokół dwóch państw Afryki Środkowej - Kenii i Ugandy; w każdym z nich mieszka rodzina, jednak obydwie pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale żeby nie było tak tajemniczo, to powiem coś więcej ;).
Akcja toczy się podczas drugiej wojny światowej; w Kenii wraz ze swoją matką i ciotką mieszka 8-letni Kip Balmain, który próbuje zrozumieć mściwość tej pierwszej wobec siebie i ojca, którego, de facto, nigdy nie widział. Za wszelką cenę próbuje odkryć zagadkę kryjącą się za kamienną twarzą matki.
W Ugandzie z kolei mieszka Rose Nasonga, młodsza od Kipa dziewczynka, której sielankowe dzieciństwo na wsi niszczy koszmar wojny. Dzięki swojej urodzie ucieka w świat mody, jednak ta droga również okazuje się niewłaściwa i destrukcyjna dla niej.
Powieść początkowo toczy się bardzo szybko i często między jednym a drugim rozdziałem jest przepaść na skalę 3-4 lat, jednak mniej więcej w połowie książki akcja się znacznie spowalnia i wszystko idzie po kolei; bohaterowie są dorośli, więc doszliśmy do meritum.
Pewnego dnia drogi Kipa i Rose się krzyżują i okazuje się, że ci dwoje, pochodzący z różnych kontynentów (Kip jest Austalijczykiem, Rose pochodzi z Ugandy), a później zamieszkujących sąsiednie państwa Afryki Środkowej, mają ze sobą coś wspólnego.
Książka wnosi trochę humoru, wiele wzruszeń, dużo akcji i częsty jej zwrot. Jej autora, Franka Coatesa, nie znałam do tej pory, ale po przeczytaniu noty biograficznej (w latach 80. został zatrudniony w Nairobi jako ekspert ONZ i przez 4 lata podróżowach po wschodnich i południowych obszarach Afryki, która zafascynowała go historią i kulturą) podejrzewałam, że książka powinna być dobra.
Była, nawet bardzo, bo przekroczyła moje oczekiwania :).

poniedziałek, 10 września 2012

~


Makaron z masłem orzechowym, mrożonymi malinami i cynamonem.
Pasta with peanut butter, frozen raspberries and cinnamon.

Zdążyłam ugotować rano makaron, słońce zaświeciło przez okno i poczułam się prawie jak w wakacje... Gdyby tylko te mrożone maliny i cynamon nie pachniały jesienią i zimą.

niedziela, 9 września 2012

~



Tost z chleba graham z jajkiem sadzonym, mozzarellą, pomidorem i ziołami; oliwki; kawa.
Graham toast with fried egg, mozzarella, tomato and herbs; olives; coffee.

Do wczorajszej listy rzeczy "pierwszych" dodaję pierwszą kawę z McDonald's. Dobra, fakt, ale byłaby jeszcze lepsza, gdybym nie sparzyła (chociaż lepszym słowem byłoby "spaliła" ;)) sobie języka i podniebienia do tego stopnia, że przez 2 godziny reanimowałam je zimnym mlekiem, kilkoma kostkami lodu, a w końcu mineralną wodą, długo trzymaną w ustach dla złagodzenia bólu... Efekt? Nic nie pomogło, jak przestałam, to nawet bolało bardziej.
Ale i tak będę tam chodzić po tę kawę. I McFlurry ^^

sobota, 8 września 2012

~


Kakaowe naleśniki (bez cukru) z serem żółtym, polędwicą i ketchupem; kluski lane na mleku z masłem orzechowym; kawa.
Cocoa (no sugar) crepes with cheese, loin and ketchup; muggy noodles with milk and peanut butter; coffee.

Pierwsze odpytywanie za mną, pierwsza ocena wystawiona, pierwsze kartkówki zapisane w dzienniku... Teraz tylko czekać na pierwsze duże sprawdziany, jedynki i, zawsze nieodłączne w moim przypadku, kłótnie z nauczycielami. Bo czasami ma się zły dzień... ;)
Chciałabym mieć za sobą także pierwszy na tę jesień bieg uliczny, pierwszy bieg z klubem, do którego zamierzam się zapisać i pierwsze wybieganie przebiegnięte z kimś, a nie tylko z muzyką. Do tej pory biegałam tylko z jedną osobą, czas poszerzyć to grono, bo przecież biegaczy znam więcej.
Ale to na razie tylko plany, póki co czekam na wtorek i od niemal miesiąca wyczekiwaną wizytę u lekarza sportowego.

czwartek, 6 września 2012

~



Naleśniki z dyniowym puree, domowym dżemem jabłkowym i cynamonem / wędzonym łososiem, jogurtem, pieprzem i bazylią (x2).
Crepes with pumpkin puree, homemade apple jam and cinnamon / smoked salmon, yogurt, pepper and basil (x2).

Sezon na robienie zdjęć przy sztucznym świetle uważam za otwarty! ;)
Chyba muszę trochę nad tym popracować...

wtorek, 4 września 2012

~


Sernikobrownies, kawa z mlekiem.
Cheesecake brownies, coffee with milk.

No i się zaczęło...


PS
Zapraszam na my set of dishes po wczorajszy jadłospis ;).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...